Porody w obłokach
Porody w czasie lotów wcale nie zdarzają się tak rzadko, jak mogłoby się wydawać. Od 1965 do 2017 r. w samolotach samej tylko linii Lufthansa urodziło się jedenaścioro niemowląt – może nie przypomina to jeszcze oddziału położniczego przeciętnego szpitala, ale wyobraźcie tylko to sobie! Jedenaście przypadków spanikowanych mam, zestresowanych pilotów, zszokowanych pasażerów i… świetnie przygotowanych stewardess. Linie lotnicze kładą coraz większy nacisk na przeszkolenie medyczne swojego personelu pokładowego, tak więc większość stewardess jest gotowa na to, aby w razie potrzeby pomóc w odebraniu porodu.
Imię po babci, cioci czy linii lotniczej?
W 2004 r. na pokładzie samolotu linii Virgin Atlantic na świat przyszła dziewczynka, której na pamiątkę nadano imię – niespodzianka! – Wirginia. Z kolei mama, której poród rozpoczął się podczas lotu do Birmy w 2015 r., była tak pełna wdzięczności i podziwu dla załogi, że postanowiła swojego synka nazwać po przewoźniku lotniczym – Jet Star. Większą oryginalnością wykazali się rodzice niemowlęcia urodzonego w 1990 r. w kabinie pierwszej klasy Boeinga 747. Dla upamiętnienia tego wydarzenia postanowili, że dziewczynka będzie nosić imiona Shona Kirsty Yves, co daje inicjały: SKY.
Shona Owens ma jeszcze jeden powód, aby czuć się wyjątkowa. Jako jedna z nielicznych miała wpisane do paszportu „Właściciel urodził się w samolocie„. A dokładniej jako miejsce urodzenia podano „Samolot, 15 km na południe od Mayfield w hrabstwie Sussex”. Potem zmieniono jej dane na „Urodzona na morzu„, gdyż to sformułowanie jest najbliższe przyjętych oficjalnych oznaczeń.
Mali obywatele chmur
No właśnie, a co z określeniem narodowości takiego małego człowieczka, który pojawi się na świecie nad wodami międzynarodowymi lub krajem, który nie jest krajem pochodzenia jego rodziców? Wszystko zależy od przepisów państwa, z którego wyruszył samolot. Jeśli podpisało ono Konwencję O Ograniczaniu Zjawiska Bezpaństwowości z 1961 r., to dziecko będzie narodowości tego kraju, w jakim zarejestrowana jest maszyna.
Jednak wiele krajów, np. Stany Zjednoczone, Cypr, Estonia, Malta i… Polska, nie ratyfikowało tej konwencji. W takim wypadku obowiązuje zasada jus sanguinis lub jus soli, czyli prawo krwi lub prawo ziemi. W większości krajów obu Ameryk stosuje się obecnie prawo ziemi, co oznacza, że dziecko urodzone na pokładzie samolotu przelatującego nad terytorium np. Stanów Zjednoczonych, Kanady, Argentyny, Brazylii lub Meksyku stanie się automatycznie obywatelem danego kraju. Chyba, że będzie miało pecha, jak niemowlę urodzone podczas lotu z Tajpej do Los Angeles w 2015 r. liniami China Airlines. Jego mamę oskarżono o tzw. „turystykę urodzeniową” i chęć wymuszenia amerykańskiego obywatelstwa. Nie dość, że państwowość jej dziecka została postawiona pod dużym znakiem zapytania, to jeszcze rodzinie groziło obciążenie kosztami nieplanowanego lądowania w wysokości około 33 tys. dolarów.
W Polsce, z kolei obowiązuje zasada jus sanguinis, czyli ważne jest nie miejsce urodzenia, ale narodowość rodziców. Jednak dziecko urodzone w obłokach nad polską ziemią może liczyć na nasze obywatelstwo, jeśli jego rodzice są bezpaństwowcami albo pochodzą z kraju, który przyznaje obywatelstwo tylko dzieciom urodzonym na ich terytorium.
Oszczędność dla całej rodziny, czyli darmowe bilety do końca życia?
Panuje powszechne przekonanie, że dzieci urodzone w przestworzach otrzymują od przewoźnika prawo do dożywotniego korzystania z darmowych przelotów. Rzadko jednak linie lotnicze są aż tak hojne. Shona Owens dostała w prezencie od British Airways 2 bilety w pierwszej klasiena swoje 18-ste urodziny. Bardziej szczodre okazały się filipińskie linie Cebu Pacific Air, które małą Haven urodzoną na pokładzie ich samolotu obdarowały milionem punktów GetGo – starczy to dziewczynce na mniej więcej 20 przelotów z Dubaju do Manili i z powrotem. Do końca życia za bilety liniiAirAsia nie będzie musiała płacić Liew Siaw Hsia i jej synek, którego urodziła w 2009 r. w czasie lotu między malezyjskimi wyspami Penang – Kuching. Natomiast imiennik przewoźnika JetStar Asia otrzymał w prezencie po prostu tysiąc singapurskich dolarów (około 747 dolarów amerykańskich) i szczere życzenia wszystkiego najlepszego.
Komu wolno latać?
Aby uniknąć konieczności sprawiania kosztownych prezentów, linie lotnicze często wprowadzają ograniczenia możliwości podróżowania samolotem w czasie ciąży. Air France zaleca jedynie, aby nie podróżować w ostatnich trzech tygodniach przed rozwiązaniem oraz 7 dni po. Z kolei British Airways prosi o zaświadczenie od lekarza na temat braku przeciwwskazań do lotu. Nie przyjmuje także na pokład kobiet w ciąży starszej niż 36 tydzień. Według regulaminu LOT-u powyżej 32-go tygodnia ciąży wymagane jest wypełnienie odpowiedniego formularza.
A jak to wygląda w przypadku ciąży członkiń załóg lotniczych i personelu pokładowego?
Według rozporządzenia 1178/2011 panie pilotujące samolot, jeśli dobrze się czują, mogą zasiąść za sterami, ale tylko do końca 26 tygodnia ciąży. Natomiast stewardessy będące w ciąży, są według przepisów zdolne do pracy tylko podczas pierwszych 16 tygodni. Niemniej jednak zaleca się przerwanie latania zawodowego kobietom w ciąży, ze względu na artykuł 10 dyrektywy 96/29. Nakazuje on ograniczenie dawki promieniowania kosmicznego do jak najniższej, tak aby nie przekroczyła dla płodu 1 mSv.
Ale ciekawostki… niestety nieznajomość prawa działa na naszą niekorzyść 🙁 Nie dość, że kobieta przeżyła stres związany już z samym nietypowym porodem to jeszcze zamiast cieszyć się noworodkiem musiała się tłumaczyć z oskarżeń o „turystykę urodzeniową”…nie wiedziałam nawet, że coś takiego istnieje.
Ale fajne ciekawostki ! Przeżycie dla rodziny i wszystkich pasażerów ! Dziecko to musi być pilotem albo stewardem!
Ale super artykuł! Naprawdę ciekawie się go czytało! Dodaje bloga do obserwowanych!
Przyznam szczerze, że nie miałam pojęcia o wprowadzaniu ograniczeń podróżowania samolotem w czasie ciąży…
@Aleksandra – bardzo dziękujemy 🙂
Jaki fajny pomysł na tekst i ile ciekawostek, bo choć sama latać w ostatnim trymestrze nie zamierzam to przeczytałam z ciekawością.
W ogóle nie wyobrażałam sobie nigdy sytuacji, w której dziecko rodzi się na pokładzie samolotu! Genialny wpis, aż sobie poczytam więcej na ten temat 🙂 Chyba na wszystko musimy być przygotowani 🙂